Forum Abasz'Har: Forum o Dungeons & Dragons Strona Główna Abasz'Har: Forum o Dungeons & Dragons
Dungeons & Dragons: Forum Abasz'Har o D&D
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Roscoe Leagallow zaklinacz z przeszłością

 
Napisz nowy temat   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum Abasz'Har: Forum o Dungeons & Dragons Strona Główna -> Gotowe postacie
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Nerinxian
Adept


Dołączył: 20 Paź 2007
Posty: 208
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Z tamtąd

PostWysłany: Wto 0:06, 04 Mar 2008    Temat postu: Roscoe Leagallow zaklinacz z przeszłością

Urodzony w niziołczej dzielnicy miasta, którego nazwę chciał zapomnieć a na pewno nie chciał jej nikomu zdradzać, Roscoe urodzony przez swą matkę Vernę, jako pierworodny syn Osborna Leagallow'a, który miał przynieść nowa siłę w rodzinnej firmie, zajmującą się.. Jakby to ująć? Już jego dziadek stwierdził, że w świecie panuje niesprawiedliwość, dlatego zaczął odbierać bogatym, a rozdawać biedniejszym. Potem nauczył tak swego syna Ojca naszego bohatera, Najważniejsze powtarzał mu ciągle To żeby odbierać bogatym i dawać biednym. I pamiętaj też, że nigdy nie będziesz tak bogaty, żeby nie powiedzieć ze jesteś biedny. Jedni mówili na to kradzież, może za czasów Dziadka Roscoe może i tak było, ale jego ojciec wyniósł to do rangi sztuki. Nikt nigdy nie odkrył, kto coś ukradł, ani nie mógł tego powiązać z rodziną Leagallow, co nie znaczy, że nikt tego nie wiedział.
Kiedy Verna urodziła swoje trzecie dziecko, a Osbourne wyczekał już siedem lat od narodzin pierwszego zaczął nauczać swojego syna jak należy postrzegać świat, jak bardzo jest on niesprawiedliwy i w jaki sposób wykorzystywać cechy swojej rasy w celu łatwiejszego "omijania przeszkód". Niestety w każdej rodzinie zdarza się czarna owca, która stara się jak może żeby zepsuć jej dobre imię. Nie chodzi o to, że Ros nie chciał się nauczyć fachu swego ojca, tylko raczej nie mógł odpowiednio się skupić zawsze mu czegoś brakowało. Choć nigdy nie wiedział, czego.
Zawsze, gdy mijał jakiś ulicznych iluzjonistów coś ciągnęło go w ich stronę, choć kilku z nich zostało zdemaskowanych przez szybkie, brązowe oczy młodego niziołka, nigdy nie mówił tego na głos. Przychodził później, jeśli miał akurat okazję wyjść z domu, i mówił "wielkim mistrzom Magii”, że on zrobiłby to lepiej i zdradzał im tajemnice ich własnych sztuczek. Mówił im, za który sznureczek pociągnęli, że z pod "pustego" kapelusza wylatywał gołąb. Podczas wielu takich rozmów nigdy nie zauważył, że ktoś mu Sie przygląda. Ktoś, kto choć wiedział to, co on, a nawet więcej, nigdy się z tą wiedzą nie zdradził, być może nie chciał wzbudzać zainteresowania, a może to on się czymś interesował aż za bardzo. Co prawda czasem przez miasto przejeżdżali prawdziwi magicy, dla tych Roscoe zawsze znajdował czas, nawet jak go nie miał to go znajdował. Wtedy wpatrzony w ich sztuki magiczne, to naprawdę była dla niego sztuka a nie to, czego ojciec go nauczył. Kiedy patrzył na zwykłe rozpryski świateł był w nie tak wpatrzony że zapominał o całym świecie i na nic nie zwracał uwagi.
Co prawda jego ojciec wiedział zawsze gdzie jest jego pierworodny, zdziwiony był że ta fascynacja magią nie minęła z czasem i gdy Ros miał już piętnaście lat zabrał go na pierwszą wyprawę "dla sprawiedliwości". Co prawda Roscoe wzbraniał się przed tym mówiąc, ze jest niegotowy, jego ojciec zbył go śmiechem mówiąc że bardziej gotowy nie będzie. I niestety najstarsza latorośl rodziny Leagallow była zmuszona iść "na łowy" jak on sam wolał nazywać wyprawy ojca.
Nadeszła Ta noc, noc, kiedy wszystko się zmieniło, przywdziewając ubranie, które zadziwiająco dobrze pasowało, jakby szyte było dokładnie w dwóch celach, aby wtopić się w cień i żeby nie krepować żadnych ruchów, przy czym nie wydawało żadnego szelestu, którego mogłoby usłyszeć najczulsze elfie ucho. Nim minęła jedna trzecia godziny dotarli na miejsce, Dom mimo ze w nocy wyglądał wspaniale, Zdobienia z marmuru złota i rubinów naśladowały winorośl wspinającą nie po kolumnach na werandzie pałacu, były tez kamienne gargulce, które wyglądały na to ze będą strzegły posiadłości za cenę życia. Mimo wszystko Roscoe, wyczuwał coś w swojej duszy, co kazało mu iść w stronę tego domu. "Wreszcie i on sie w tym zakocha" pomyślał, Osborn, widząc jak jego syn podąża w stronę domostwa. Idąc przez cichy korytarz usłyszał cichą rozumowe a naprawdę tylko strzępy rozmowy. Chłopak jest gotowy. Mówił jeden głos, który swym głosem przypominał trąbę, jakiej używał największy i najtęższy z miejskiej orkiestry. Ten głos mógł usypiać swoją głęboką barwą, w nim można się było zatracić. A ja myślę, że nie jest. Ten głos wydał mu się całkowicie inny miał metaliczne brzmienie i jakby stworzony był po to by przedrzeźniać swego rozmówcę, nieudolnie naśladując jego akcent i sposób wymowy, nie mogąc jednak naśladować jego barwy. Przemyślenia na ten temat przerwał mu jego ojciec, który gestem nakazał mu iść dalej najciszej jak potrafił.
Dotarli po chwili skradania do wspaniałych drzwi, które Roscoe wydały się niezwykłe w swej prostocie, jako jedyne nie były zdobione ani kamieniami ani rzeźbieniem. Gdy jego ojciec podszedł do nich nie minęła chwila a juz stały otworem, lecz kiedy tylko Osborn przekroczył próg, rozległ się niewyobrażalny hałas jakby w środku korytarza rozgorzała bitwa. Nie obejrzał się a jego ojciec juz biegł ile sił w nogach w stronę wyjścia, nagle poczuł uporczywy ból głowy, przewrócił sie i stracił przytomność.
Obudził się w celi, przynajmniej tak to wyglądało, dwie prycze i zakratowane drzwi, "Co ja narobiłem" pomyślał. Po chwili przyszedł do niego strażnik i powiedział, że niedługo będzie jego proces. Dwa dni później przyszedł i wziął go ze sobą. Zaprowadził przez istny labirynt korytarzy aż do sali, która mogła pomieścić z pół miasta i chyba rzeczywiście tylu ludzi przybyło. Rozejrzał się po zebranych w pierwszym rzędzie siedziała jego rodzina wraz z ojcem, pewnie jemu udało się uciec, po drugiej stronie na podwyższeniu stała wielka mównica, za którą stał starszy mężczyzna o siwej brodzie. Roscoe został podprowadzony przez strażnika do mniejszej mównicy po lewej stronie tej większej, po drugiej stronie stał również mężczyzna tym razem jednak bez brody, choć wiekiem przypominał tego starszego.
Zebraliśmy się tutaj, aby rozpatrzeć sprawę młodego Roscoe Leagallow oskarżonego o próbę kradzieży najcenniejszych skarbów Lorda Nerinxiana, będącego jednocześnie członkiem rady miasta. Czy ty Panie Leagallow masz coś na swoja obronę? Zwrócił się do Roscoe, który mimowolnie spojrzał na swego ojca. Ten przekazał mu, aby zachował milczenie. A czy może miałeś jakiś wspólników? I znów niemy nakaz milczenia. Zatem nie pozostaje mi nic innego jak oddać cię na łaskę osoby pokrzywdzonej, Panie. Wskazał osobę po drugiej stronie. Zostałeś skazany za atak na mój dom. Młody niziołek usłyszał ten sam głęboki głos, jaki słyszał pamiętnej nocy, jednak tym razem słyszał w nim odrobinę radości, to go zaniepokoiło. Więc zgodnie z prawem ja wymierzę sprawiedliwość zanim jednak to zrobię dam Ci szanse porozmawiać z rodziną. Wskazał gestem jego rodzinę. Roscoe nie mógł nic powiedzieć po prostu nie miał słów, po czym wyszeptał przepraszam. Jego ojciec przemawiając za całą rodzinę. Jako głowa twojej rodziny nadaję ci przydomek: Zdziwiło to niziołka gdyż przydomki dostawało się zawsze za dokonanie czegoś a nie za przewinienia. Wygnaniec. Nie mógł w to uwierzyć według tradycji właśnie stracił nazwisko i możliwość powrotu do domu. Znów przemówił oskarżyciel. Zatem czas na wyrok. Wskazał Niziołka palcem. Młody niziołek był zdumiony, gdy zobaczył błyskawicę wylatującą z palca wskazującego Nerinxiana, "umrę przez magie, która mnie zafascynowała, która była dla mnie sztuką ponad sztukę mego ojca". Dziwne było to, że nie poczuł bólu, na sali sądowej w miejscu, w którym stał pozostała kupka popiołu.
Obudził się w prawdziwym łożu, nie wiedział, co się z nim stało. O widzę, że już się obudziłeś. Znowu ten głos, Nerinxian, miło mi cię poznać Roscoe. Uścisnął dłoń zdumionego młodzieńca, który dalej nie wiedział, co myśleć. Dostrzegam zdziwienie na twojej twarzy, teraz poznasz mój wyrok, skazuję cię na naukę magii, przynajmniej podstaw, ponieważ masz jej trochę w sobie. Jest on prawomocny, zatem od jutra zaczniemy naukę. A teraz się wyśpij. Nic chyba by go w tym momencie nie zaskoczyło, nie było takiej możliwości.
Od następnego ranka, gdy się obudził przy stole leżało śniadanie, jakoś dziwnie ufał temu człowiekowi, "bo jeśli miałby zamiar mnie zabić to by to zrobił dawno." Takie było jego rozumowanie. Ale dlaczego?, Dlaczego spotkała go kara, która tak naprawdę była dla niego nagrodą? Te pytania mu Ciążyły, choć nie raz zadał je mistrzowi pozostawały bez odpowiedzi. Do dnia oddalonego od rozprawy o całe pięć lat. Nerinxian zaprosił go do siebie i powiedział: dziś opuścisz ten dom i to miasto, radzę Ci też porzucić swe imię, bo nazwiska już i tak nie masz. Nauczyłem Cię podstaw teraz sam musisz wybrać swoją drogę, ale nie martw się nie zostawię cię bez pomocy, poznaj Araka, możesz odprawic rytuał Chowańca aby stał się lepszym kompanem, jest on potomkiem mojego własnego Chowańca a jeśli o niego chodzi to nie znalazłem lepszego przyjaciela. Przeniosę cię daleko stąd, aby nikt znajomy Cię nie rozpoznał. Było południe, więc młodzieniec pognał do zbrojowni a potem do spiżarni był też tam gdzie składowany był sprzęt na wyprawy. Resztę dnia Spędził z Nerinxianem, który mówił mu jak ma postępować, aby udało mu się przeżyć w najcięższych warunkach i w tych mniej groźnych, potem powspominali trochę swoje dzieje, aż nadszedł czas pożegnania....


Imię: Roscoe
Nazwisko: Leagallow
Przydomek: Wygnany
Używane imię: Vito
Rasa: Niziołek
Wiek: 20
Wzrost: 93cm
Waga: 18kg
Oczy: Brązowe
Włosy Czarne
Charakter: Chaotyczny neutralny
Wiara: Wierzy w swoją moc tylko czasem przyzywa imię Yondalli
Klasa: Zaklinacz1/ Łotrzyk1
Czary:
Światło, promień mrozu, Dłoń maga, otwarcie/zamkniecie
Magiczny pocisk, Dryfujący dysk Tensera
Czary na dzień:5/4
Chowaniec: Arak (kruk)
Ekwipunek:
Broń:
Sztylet
Sztylet do rzucania x5 +Bandolier
Lekka kusza +20 bełtów
Pancerz:
Skórznia.
W plecaku: bukłaki, hubka i krzesiwo, latarnia, długi na 15m kawałek liny, racje podróżne na 10 dni.
Atrybuty:
S 12
Zr 15
Bd 13
Int 10
Rzt 8
Cha 14
PW: k6+k4+2 (8)
KP=10+2+2
Atuty:
Wyciszenie czaru
Umiejętności:
Ciche poruszanie 4+2=6
Dyplomacja 4+1=5
Unieszkodliwianie mechanizmów 4+0+4
Fałszerstwo 4+0=4
Kradzież kieszonkowa 4+2+6
Nasłuchiwanie 4-1=3
Przeszukiwanie 4-1=3
Wyczucie pobudek 4+0=4
Koncentracja 3+1=5

Przeciętny jak na niziołka wzrost i waga. Dłuższe niż u pobratymców czarne włosy, mniej więcej do łokcia, kilka blizn na rękach, po "zabawie" niesprawdzonymi eliksirami, przykrytych rękawiczkami bez palców. Głos głęboki, choć nie tak jak jego Mistrza. Jego charakter można porównać do wulkanu, na codzień spokojny i cierpliwy czasem tylko mruknie, ale kiedy wybucha to może sparzyć każdego, jego nieodłączną cechą jest ciekawość po prostu czasem nie może się powstrzymać żeby gdzieś nie zajrzeć. Jednym z jego ulubionych zajęć, choć w większości przypadków się powstrzymuje, jest przedrzeźnianie innych i odwracanie ich słów przeciw nim.


Wszystkiego najlepszego, Kamulec. Obyś żył w zdrowiu i bogactwie.


Ostatnio zmieniony przez Nerinxian dnia Wto 18:57, 04 Mar 2008, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Deemer
Przewodnik w Zaświaty


Dołączył: 28 Paź 2006
Posty: 794
Przeczytał: 0 tematów


PostWysłany: Wto 17:12, 04 Mar 2008    Temat postu:

1)
Nerinxian napisał:
czarne włosy, mniej więcej do łokcia, brązowe włosy

2)Dodaj ile czarów na dzień, żeby nie trzeba było już tego obliczać.
3)Kursywa ominęła niektóre wypowiedzi postaci.
4)Ros miał 16 lat, gdy poszedł na "łowy". 5 lat trenował magię. Teraz ma 20 lat. Gdzieś tu jest błąd ;)

Po za tym praca ciekawa. Dobra na własną postać, lub barwnego BNa.


Ostatnio zmieniony przez Deemer dnia Wto 17:12, 04 Mar 2008, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Nerinxian
Adept


Dołączył: 20 Paź 2007
Posty: 208
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Z tamtąd

PostWysłany: Wto 19:06, 04 Mar 2008    Temat postu:

Poprawki naniesione, to jest postać używana przeze mnie, Ale może robić za hmmm.. Ciekawego BN, a pyzatym ta postać sprawiła, że jeden z Formowiczów sobie krzywdę zrobił;P
konrip napisał:

Twoją kartę dostałem Nerinxianie. Dosłownie aż spadłem z krzesła jak zobaczyłem historię postaci. Ale wszystko jest w porządku.

ach ta skromność Very Happy Smile


Ostatnio zmieniony przez Nerinxian dnia Wto 19:07, 04 Mar 2008, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Kamulec
Władca Podziemi
Władca Podziemi


Dołączył: 31 Sie 2005
Posty: 2788
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Wrocław

PostWysłany: Czw 12:36, 07 Sie 2008    Temat postu:

Cytat:
Wszystkiego najlepszego, Kamulec. Obyś żył w zdrowiu i bogactwie.

SPóźnione podziękowania, ale dziękuję Very Happy

Nieźle napisane.

Niedopracowania:
- interpunkcja
- PW
- rangi umiejętności
- brak broni, ataków i rzutów obronnych

Jeżeli dopracujesz, to zaproponuję pracę na stronę (za Twoją zgodą).
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum Abasz'Har: Forum o Dungeons & Dragons Strona Główna -> Gotowe postacie Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach

fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin