Forum Abasz'Har: Forum o Dungeons & Dragons Strona Główna Abasz'Har: Forum o Dungeons & Dragons
Dungeons & Dragons: Forum Abasz'Har o D&D
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

[opowiadanie] Łowca Demonów-fragment

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Abasz'Har: Forum o Dungeons & Dragons Strona Główna -> Inne własne pomysły / Twórczość literacka
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Arvelus
Arcymag


Dołączył: 20 Kwi 2007
Posty: 1590
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Gdynia

PostWysłany: Pią 8:03, 05 Cze 2009    Temat postu: [opowiadanie] Łowca Demonów-fragment

Jest to fragment powieści którą aktualnie piszę:)
Jest dość ckliwy, ale taki miał być. Co o nim sądzicie? Bo sam nie jestem pewny?


___________________________________________________________________________________________________________________________________________
Czarnowłosy mężczyzna wszedł chwiejnie do przedniej części jaskini, podszedł do paleniska i po prostu upuścił na nie suche gałęzie. Rozejrzał się dookoła, nie było jej. Wszedł głębiej, wiedząc, że nigdzie indziej być nie mogła. Siedziała otulona kocem przy ścianie, mimo to drżała, była bardzo blada, kolor jej cery zamiast zdrowego różu podchodził pod siny fiolet
-Przyniosłem chrust, udało mi się znaleźć też nieco mchu, nie jest tak suchy jak powinien, ale trochę popracuję i uda mi się rozpalić. Zobaczysz, za chwilę będzie Ci cieplej
Kobieta oddychała ciężko, zebrała siły i się odezwała
-N-nie, zostań tu
-Zaraz wrócę Kochanie, tylko rozpalę, potrzebujesz ciepła, aby mieć siłę by pokonać chorobę...
Sam nie do końca wierzył w to co mówi. Była zbyt chora, on też już zaczynał chorować
-Mówiłam Ci abyś nie wychodził na ten ziąb, a Ty i tak się wymigasz, kiedy tylko zasnę- każde słowo sprawiało jej problem
-Musiałem, potrzebujesz ciepła...
-Przestań to powtarzać- chciała, aby to zabrzmiało jak rozkaz, ale była na to zbyt słaba- Wiesz, że ja umrę.- Zawahała się zastanawiając po raz kolejny, czy dobrze zrobi mówiąc to co chce powiedzieć- Chciała bym mieć dość sił i samozaparcia aby kazać Ci odejść i zostawić mnie tu, bo z każdym dniem rośnie szansa, że zarazisz się ode mnie i tym samym spada, że chociaż Ty przeżyjesz
-Mówiłem Ci już Różyczko, na mnie najwyraźniej ta choroba nie działa, jestem na nią odporny- Celowo zignorował wszystko poza faktem choroby, usiadł przy niej, sam przykrył się kocem i przytulił do niej, aby ją ogrzać i aby mu samemu było cieplej
-Proszę Cię, nie mam siły się kłócić, więc mi nie przerywaj, bo za chwilę znów stracę przytomność.- Przerwała, te kilka słów było dla niej sporym wysiłkiem, milczała jakiś czas tak, że w końcu chłopak pomyślał, że nie doczeka się kontynuacji zdania
-Nic nie mów Kochanie, odpoczywaj.- Milczała jeszcze jakiś czas po czym podjęła
-Chciała bym mieć dość siły aby kazać Ci iść...- Powiedziała powoli, a z oczu pociekły jej łzy- Chciałabym, ale nie potrafię- chłopak nie czekał, przytulił ją mocniej do swojej piersi
-Ciii... Kochanie, nic nie mów...- A ona zaczęła po prostu płakać
-Wybacz, wybacz mi proszę Cię, ale nie chcę tu zostać sama, wiem, że jestem zła, ale nie umiem inaczej- łkała
-Nie prawda Skarbie, nie jesteś zła i nie martw się, nie zostawię Cię aż do samego końca- starał się, aby jego głos był pewny, spokojny, najbardziej opiekuńczy jak potrafił, ale nie był w stanie powstrzymać faktu, że on też zaczynał płakać- Zostałbym nawet gdybyś kazała iść...- I tak łkali po cichu pocieszając się nawzajem, nie było im zimno, choć ciała drżały
-Śmierć to nie koniec, Pan Gwiazd przyjmie nas do siebie, zobaczysz, nasza historia dopiero się zaczyna
-Przyrzekasz, że po tym wszystkim znów się zobaczymy?- zapytała podnosząc głowę z jego barku i patrząc mu ufnie w oczy, tak jak mała córeczka patrzy ufnie w oczy ojca wypływającego na morze słuchając obietnic, że niedługo znów się zobaczą.
-Heej... Oczywiście- odparł uśmiechając się lekko- przed nami wieczność razem, nie ważne gdzie będziemy, ale będziemy razem, to będzie nasz raj- milczała chwilę, znów oparła głowę na jego barku
-Tak bardzo Cię kocham...- powiedziała smutno znów czując łzy w oczach
-Ja Ciebie i tak bardziej Kochanie- zaczepił podnosząc palcem jej podbródek tak aby spojrzeć jej w oczy i uśmiechnął się, ona mimowolnie też się uśmiechnęła i jeszcze bardziej w niego wtuliła
-Dziękuję Ci, że mnie pokochałeś...
Rozmawiali tak jeszcze jakiś czas, ale teraz rozmowy nie były aż tak smutne, zaprawiła je kropla nadziei, ich sytuacja była beznadziejna, ale cieszyli się sobą...
-A teraz śpij Kochanie, potrzebujesz sił- rzeczywiście czuła, że za chwilę zaśnie, nie odpowiedział, tylko podniosła się nieco, pocałowała go długo i znów oparła się na nim chwytając jego dłoń pod kocem, zasnęła, on też niedługo potem zasnął

* * *
-Młoda damo! Wracaj tu! Jestem twoim ojcem, masz mnie słuchać!!!- dziewczyna wychyliła się zza framugi
-Wybacz ojcze, wykonałam wszystkie swoje obowiązki na dzisiaj, a obiecałeś, że będę mogła wtedy pójść
-Wracaj jak ci karzę!!!- stary Dan coś tam jeszcze krzyczał, ale ona już nie słyszała, biegła co sił, śmiejąc się, na umówione miejsce, on już na nią czekał, pod kwitnącą wiśnią, jak zawsze. Kiedy zobaczył ją pędzącą sam zerwał z głowy czapkę i wybiegł na spotkanie, wpadli sobie w ramiona, a siła pędu obróciła ich wokół siebie ich usta się złączyły. Był on sporo większy i dziewczyna musiała zadzierać głowę do tego i to był idealny pretekst, skoczył na niego i splotła nogami wokół jego torsu tak, że teraz to on musiał podnosić głowę. Mieli spędzić ze sobą całe popołudnie, wiedziała, że ojciec i tak będzie krzyczał, ale szczerze to miała to gdzieś. Nagle wiatr zawiał i strącił białe listki z wiśni...

* * *

Otworzył oczy, rozejrzał się mrugając oczami i nagle zrozumiał. To był sen, tylko urojenie zmęczonego umysłu, teraz ten kontrast pomiędzy urojeniem a rzeczywistością bolał. Spojrzał na dziewczynę wtuloną w jego bark. Pochylił się z trudem, tak aby jej nie obudzić i pocałował ją w czoło, było zimne. Nic dziwnego, od kilku dni była na przemian rozpalona i lodowata. Opuścił spojrzenia tak, że widział tylko stary koc, nie śmiał się ruszyć, aby jej nie zbudzić. Patrzył jak unosi się on spokojnie na wysokości jego piersi. Było w tym cos dziwnego, przyjrzał się dokładniej, nic nie zauważył. Zastanowił się i zrozumiał. To nie w ruchach jego piersi było coś nie tak, tylko w tym co widział kątem oka, a raczej tym czego nie widział, a nie widział ruchów piersi jego kobiety... Z przerażeniem otworzył szerzej oczy, jego oddech zaczął świszczeć, bez rezultatów próbował się uspokoić. Odwrócił wzrok, przyjrzał się głowie ukochanej. Pozostawała nieruchoma, podniósł pod kocem drżącą rękę i powoli przesunął w jej stronę, walczył ze sobą, nie chciał tego robić, ale w końcu mu się udało, nie mógł przecież udawać, że nic się nie stało. Położył dłoń na jej lewej piersi. Nic nie poczuł... Puścił, wziął głęboki oddech i zamknął oczy "Nie, to nie możliwe", chwycił znowu i nic nie poczuł "Nie, nie, nie!" Przycisnął mocniej i westchnął z ulgą. Serce jeszcze biło, słabo, bo słabo, ale biło. Westchnął jeszcze raz, ulga, jaką poczuł była nieopisana, od dawna starał się oswoić z myślą, że ona odejdzie, a on będzie musiał na to patrzeć, ale jednocześnie nie dopuszczał do siebie tej myśli. Chciał jak najbardziej odsunąć ten moment. Nagle przestał czuć bicie serca, nerwowo ścisną mocniej łudząc się, że po prostu zaczęło bić słabiej, lub po prostu coś mu się pomyliło. Oddychał głośno i z trudem, każdy oddech wydawał nieprzyjemny świst. Jak na ironię, mu serce biło jak szalone... Gdyby ktoś w tym momencie przechodził obok jaskini usłyszałby długi, spazmatyczny krzyk przepełniony rozpaczą i bólem, potem drugi i trzeci...
Kiedy nie miał już sił krzyczeć po prostu płakał, z początku głośno, złorzecząc, potem coraz ciszej, w końcu tylko łkał i zasnął z braku sił. Obudził go spazm kaszlu, miał gorączkę. Spojrzał na ukochaną, kiedy on spał, ona osunęła się na ziemię. Nie mogąc na to patrzeć pochylił się, kosztowało go to znacznie więcej wysiłku niż sądził, sięgnął do jej ramion i postarał się podnieść, jednak nie był w stanie... Była już sztywna. Puścił ją czując, że znów zaraz się rozpłacze, przełknął łzy i czekał aż znowu zaśnie "Do samego końca..." bredząc powtarzał obietnicę. Potem znowu się obudził, odzyskał pełnię świadomości. Poczuł lekki nieprzyjemny smród trupa, nie chciał otwierać oczu, ale zrobił to. Wyciągnął ręce i podniósł ją, była wiotka. Skóra stała się nieprzyjemna w dotyku, trochę jak guma. Przyciągnął ją do siebie, przykrył kocem i przytulił do siebie.
-Już dobrze Kochanie, już dobrze, już dobrze...- powtarzał w kółko głaszcząc ją po głowie i przeczesując włosy. Kiedy następnym razem się obudził był już tak słaby, że nie był w stanie podnieść ręki, spojrzał na nią, leżała bezwładnie na jego ramieniu, głowa nieco osunęła się do tyłu i przez to uchyliły usta, spojrzał na jej twarz, była taka spokojna... Miał ten widok w sobie swoiste piękno. Choć wyschnięte usta i język wyglądały wyjątkowo odpychająco, zapach martwego człowieka też już był bardzo mocny. Mimo to chłopak pochylił się i pocałował w usta martwą dziewczynę. Dla niego to nie był trup, to nie było gnijące mięso, to nie był obleśny wyschnięty język. To była kobieta, którą kochał.
Następny raz już się nie obudził...


Ostatnio zmieniony przez Arvelus dnia Pią 15:32, 05 Cze 2009, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Namrasit
Adept


Dołączył: 02 Gru 2008
Posty: 229
Przeczytał: 0 tematów


PostWysłany: Pią 9:17, 05 Cze 2009    Temat postu:

"Mężczyzna wszedł chwiejnie do przedniej części jaskini, zostawił suche gałęzie na palenisku i rozejrzał się nie było jej, wszedł głębiej, siedziała owinięta kocem przy ścianie, mimo to drżała, była bardzo blada, kolor jej cery zamiast zdrowego różu podchodził pod siny fiolet"

Straszny jest ten początek :).

Jakiś (można by dać jakąś jego, niekoniecznie charakterystyczną ceche) mężczyzna wszedł chwiejnym krokiem do przedniej cześci jaskini pozostawiąc za sobą suche gałęzie, ułozone na palenisku. Rozejrzał się, nigdzie ne zauważajac osoby, która powinna czekać na niego przy wejściu. Ruszył w głąb, mając nadzieje, że tam ja znajdzie i nie mylił się. Siedziała przy ścianie otulona kocem, który najwidocznie j nie spełniał swego zadania, cała bowiem drżała i dygotała. I coś tam coś tam.

Wydłuża się wiem, ale obecnie jest takie strasznie toporne, ze cięzko się zrientować o co dokładnie chodzi. Zdanie jest za bardzo złoone.


Później lepiej, ale w dialogach robisz błędy co do dużych i małych liter :).

Ogólnie pod koniec już lepiej.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Volfer
Adept Cienia


Dołączył: 11 Lut 2008
Posty: 599
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Lublin

PostWysłany: Pią 14:19, 05 Cze 2009    Temat postu:

Cytat:
Jest to fragment powieści którą aktualnie piszę:)
Od razu Ci mówię, że nie dasz rady. A jak dasz to Ci nie wyjdzie. Zacznij od podstaw. Najpierw opowiadania. Krótkie. Jak zaczną wychodzić, to dłuższe. I dopiero wtedy bierz się za coś dłuższego. A nie od dymu z komina. Najpierw wypracuj sobie styl.
I weź coś zrób, żeby nie trzeba było przewijać w bok przy niskiej rozdzielczości :)

Początek rzeczywiście, brzmi jak zdanie z kartkówki z wielokrotnie złożonych.
Ogólnie piszesz zbyt rozbudowane zdania. Rozbijaj je na więcej krótszych.

Cytat:
nie zostawię Cię aż do samego końca
Optymistyczne :)

Cytat:
-Młoda damo! Wracaj tu! Jestem twoim ojcem, masz mnie słuchać!!!- dziewczyna wychyliła się zza framugi
-Wybacz ojcze, wykonałam wszystkie swoje obowiązki na dzisiaj, a obiecałeś, że będę mogła wtedy pójść
-Wracaj jak ci karzę!!!
Brzmi nieco sztucznie. Zdecyduj się, czy ona ma w końcu szacunek dla tego ojca, czy go ignoruje, bo dziwne to jest.

Cytat:
Potem znowu się obudził, odzyskał pełnię świadomości. Poczuł lekki nieprzyjemny smród trupa, nie chciał otwierać oczu, ale zrobił to. Wyciągnął ręce i podniósł ją, była wiotka. Skóra stała się nieprzyjemna w dotyku, trochę jak guma. Przyciągnął ją do siebie, przykrył kocem i przytulił do siebie.
Rozkład nie następuje aż tak szybko, szczególnie jak jest się w zimnym klimacie. Poza tym najpierw ciało się wzdyma od gazów, gdy już ten rozkład zaczyna następować. Wniosek: gość spał kilka dni :)

Ogólnie opowiadanie dziwne, wyrwane niby z kontekstu, ale ma dużo treści. Popracuj nad tymi zdaniami i nie dawaj takich wyrywków bo nie wiadomo co o tym myśleć.

P.S. Zapomniałem o subiektywnej ocenie Blue_Light_Colorz_PDT_08 .
Nienawidzę romantyków i postaci romantycznych. I opowiadanie jest o dosyć durnych dwóch ludziach. Romantykach właśnie -.- I podałbyś jeszcze szerzej kontekst. Bo skąd oni się wzięli nagle na lodowej pustyni. Jak nie są, to czemu nie idzie gość po pomoc. Jak są to skąd bierze drewno na opał? Skąd się nagle chata wzięła tam? Czemu nie mają żywności i nic?
Nie ma za bardzo co oceniać, bo bez kontekstu nie jest to spójne.


Ostatnio zmieniony przez Volfer dnia Pią 14:31, 05 Cze 2009, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Arvelus
Arcymag


Dołączył: 20 Kwi 2007
Posty: 1590
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Gdynia

PostWysłany: Pią 15:39, 05 Cze 2009    Temat postu:

Cytat:
Straszny jest ten początek :).

zmieniłem nieco;]

Cytat:
Później lepiej, ale w dialogach robisz błędy co do dużych i małych liter :).

To jest specjalne;]
Nie wszystkie "Ty" będą z dużej litery, to takie zaznaczenie, że druga osoba jest dla mówiącego ważna;]

Cytat:
Brzmi nieco sztucznie. Zdecyduj się, czy ona ma w końcu szacunek dla tego ojca, czy go ignoruje, bo dziwne to jest.

A kto mówi, że jest bezwzględnie posłuszna?
wykonała swoje obowiązki, a ojciec obiecał jej, że będzie mogła wtedy pójść, a to, że nagle mu się odwidziało mało ją obchodzi

Cytat:
Rozkład nie następuje aż tak szybko, szczególnie jak jest się w zimnym klimacie. Poza tym najpierw ciało się wzdyma od gazów, gdy już ten rozkład zaczyna następować. Wniosek: gość spał kilka dni :)

Trup lekko śmierdzi już po nocy, wierz mi, wiem co mówię...
A ciało nadyma się sporo czasu po tym jak ustąpi skurcz mięśni. Gdyby był przed tym to by trup bardzo szybko przestawał puchnąć, bo sztywne mięśnie by na to nie pozwoliły

Cytat:
Ogólnie opowiadanie dziwne, wyrwane niby z kontekstu, ale ma dużo treści. Popracuj nad tymi zdaniami i nie dawaj takich wyrywków bo nie wiadomo co o tym myśleć.

Napisałem, że to fragment;]
Fabuła jest taka, że bohaterka prologu weszła do jaskini i znalazła tam dwa szkielety, to jest swoista retrospekcja :)


PS
Ja też nie lubię romansideł;]
Ale to jest fragment prologu, poza tym ma być jeszcze 1 w nim, oraz góra 2-3 w całej powieści:)
A te z powieści to już późniejsze plany


Ostatnio zmieniony przez Arvelus dnia Pią 15:50, 05 Cze 2009, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Namrasit
Adept


Dołączył: 02 Gru 2008
Posty: 229
Przeczytał: 0 tematów


PostWysłany: Pią 15:57, 05 Cze 2009    Temat postu:

Chodziło mi o to:
"-Nic nie mów Kochanie, odpoczywaj.- Milczała jeszcze jakiś czas po czym podjęła
-Chciała bym mieć dość siły aby kazać Ci iść...- powiedziała powoli, a z oczu pociekły jej łzy- Chciałabym, ale nie potrafię.- Chłopak nie czekał, przytulił ją mocniej do swojej piersi"
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Abasz'Har: Forum o Dungeons & Dragons Strona Główna -> Inne własne pomysły / Twórczość literacka Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach

fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin